wtorek, 12 kwietnia 2016

Od La Paz po Titicaca

  Uciekajac z Uyuni w poszukiwaniu lekarza, ktory sie przejmie tym czy umre czy nie(troche wyolbrzymiam, wiem) wyladowalam w La Paz. Mniej wiecej o 4 nad ranem chodzilam w te i wewte po glownej ulicy w poszukiwaniu hostelu, ktory polecil mi Luis, po godzinie i kilku reprymendach od lokalsow, ze nie powinnam sie szwendac po nocy, poddalam sie i poszlam do Loki Hostel. Taaaaa, zdecydowanie zasluguja na swoja ïmprezowa opinie¨. Trafilam do pokoju z amerykanskimi dziewczynami i australijczykiem....i dobrze, ze sie wyspalam za dnia, bo noca sie swietnie bawili....bez ubran, we troje....no domyslcie sie...w filmach dla doroslych by sie nie powstydzili takiej akcji :). Na szczescie rano udalo sie odnalezc wlasciwy hostel i lekko dogorywajac od czasu do czasu wybrac na jakies zwiedzanie. A to na targ czarownic-niestety nie udalo sie dogadac co do zdjecia ze mnie pecha, ale za to ¨Amiga mozesz kupic sobie mala, martwa lame¨, potem troche pod wiezieniem, ktore okazalo sie juz niemozliwe do zwiedzenia(a szkoda), ale za to ponoc przy odrobinie szczescia/nieszczescia mozna dostac woreczkiem z kokaina, ktore sobie fruuuuu wylatuja przez wiezienne okna. Reszta to place, place, koscioly, parking wielopoziomowy, ktory jednak postanowil zostac targowiskiem, kolejka linowa produkcji rzecz jasna szwajcarskiej(o czym nie omieszkal mi wspomniec pewien obywatel tego kraju :)) i historie o prezydencie, ktory mial pomysly, zeby zakazac prezerwatyw i opodatkowac dodatkowo kazda bezdzietna kobiete powyzej 18 roku zycia. Juz nie podpowiadam wiecej #dobrejzmianie.
  Po jako takim dojsciu do siebie obralam cel na jezioro Titicaca, troche zwiedzania lokalnych atrakcji, patrz wzgorza, patrz bardzo bardzo glupi pomysl na tej wysokosci nad poziomem morza. W ramach glupich pomyslow chcialam rowniez poplywac kajakiem, ale tym razem na na szczescie facet w przystani rzucil zabojcza cene. Zawalu bym dostala przy pierwszym machnieciu wioslem. Zamiast kajaku, obralam cel na Isla del Sol, niby trzeba przejsc ja wzdluz, ale odplyw ostatniej lodki do Copacabany uwzglednia szczegolnie leniwych. Ladnie, ladnie, ladnie, co jakis czas haraczmasterka zdziera za kolejny odcinek szlaku, co jakis czas haraczdzieci zdzieraja za zdjecie lamy, taki tam wyspiano-turystyczno-haraczowy folklor. W porownaniu do strony boliwijskiej, strona peruwianska wprawia mnie w zdumienie, po calych tych zapowiedziach, ze Peru jest duzo bardziej komercyjne, drozsze itd. Otoz Puno zupelnie nie chce mojej kasy, hostel tani, panie na ulicy same przypominaja mi ¨Amiga gdzie idziesz, jeszcze dolewka soku przecie¨(a to wszystko w ramach 2,5 sola, swiezutki naturalny sok, prosto z pomaranczy), za zupe i herbate w restauracji 3 sole, az sie glupio czuje, ze nikt nie chce ze mnie tu zdzierac tak jak w Boliwii. Dzis zreszta ciag dalszy, bo na calodniowo wycieczke na Uros i Isla Tequila wydalam smieszne 35 soli, wiec nawet te drobne napiwki o jakie dzieci prosily dawalo sie z przyjemnoscia. Zabrali i odwiezli do hostelu na dodatek. Ja nie wiem co mam ze soba robic w takich sytuacjach. Za duzo dobrego. Po tych wszystkich nieszczesciach organizm jest w szoku i nie potrafi zaakceptowac rzeczywistosci. Az z poczucia winy kupywalam opaski na reke prawie na kazdym stoisku.....wyszlo tego 15 sztuk :).

PS Na zdjecia musicie poczekac, poki co kazdy komputer w Peru buntuje sie przeciwko mojemu adapterowi USB. Jutro zaczynam 3-dniowy trekking po kanionie Colca - znowu wymyslili sobie absurdalny start o 3 w nocy.
PS 2 Wreszcie kupilam kabel do Nikona, przeciwko niemu komputery nie protestuja.













6 komentarzy:

  1. To jak tak szastasz kasą możesz mi pocztówkę kupić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Wcale nie szastam. Każda kosztowała około złotówki, w dodatku ręcznie robione na wyspie, nie jakaś fabryczna produkcja, a ktoś do obdarowania zawsze się znajdzie. Nie mogłam przejść obok jak tak wszyscy siedzieli przy swoich stragankach. PS pocztówkę na opaskę zamień lepiej w życzeniach, bo ja tu nigdy poczty znaleźć nie mogę ;)

      Usuń
    3. Przywieźć do Polskie bez znaczka nawet :) I tak to przypnę tą ładniejszą stroną do tablicy, nie będzie widać czy wysyłana czy nie :)

      Usuń
  2. dopiero teraz zacząłem czytać i oglądać i mam taką uwagę że te ptaszyska wcześniej to flamingi a nie pelikany a kolor ich upierzenia zależy od pożywienia. Co do "wesołego hostelu" to może trzeba było nakręcić jakiś filmik? Zarobiłabyś jako filmowiec w "różowej" branży:-) No dobra, żarcik niskich lotów. Pozdrawiam, Blady.
    P.S. Chatkę przekazałem następcy z początkiem kwietnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież, że flamingi, wtopa po całości. Musisz mi wybaczyć....wiesz chora, 5 godzin w kafejce itd. ;) pisałam już jakoś z automatu. Jak to tak zostawiłeś chatkę, no i jak ją mam teraz wracać?

      Usuń