wtorek, 2 lutego 2016

Prawie lecim...

Nuda. Dłużyzna. Nic się nie dzieję, a w każdym razie tak miało zostać, dopóki nie dojechałam na lotnisko. Na bilecie jak byk stoi jeden terminal, a wylot jest z zupełnie innego, hen daleko, trzeba było jechać autobusem. 10 minut pełne grozy, ale dotarłam. Po przejściu z grubsza 10 km korytarza jestem wreszcie pod ostatnią bramką :). A Mediolan, jak to Mediolan, co jeden włoch to przystojniejszy, ale dla zasady oczywiście nikt po angielsku nie mówi, toteż wzdycham z daleka, mam też trening czytania z wymachów rąk.
Jutro pobudka szykuje się równie ciekawie. W Brazylii pracownicy linii lotniczych będą strajkować. Mañana nie?
Uściski z miasta pieczonych kasztanów i starych tramwajów :)


2 komentarze: